Wydaje się, że nie ma nic prostszego niż opowiedzieć komuś o naszym pomyśle, oferowanej przez nas usłudze czy produkcie. W końcu kto inny poświęcił im tak wiele czasu, dopracował w najdrobniejszych szczegółach i wie o nich tyle co my? A tymczasem kiedy mamy ująć nasze myśli w słowa, przedstawić naszą ofertę potencjalnym zainteresowanym czy choćby napisać wiadomość do klientów, wychodzą nam mało zrozumiałe teksty, które w ogóle nie oddają zalet naszej propozycji. Dlaczego? No cóż, sądzę, że przyczyn może być kilka.

  1. Fiksujemy się na szczegółach.

Tak długo pracowaliśmy nad naszym produktem, obmyślaliśmy nasze usługi, dopieszczaliśmy nasz pomysł, że straciliśmy zdolność spojrzenia na nasze dzieło z większej perspektywy, a przede wszystkim zapomnieliśmy, że ci, do których kierujemy nasz przekaz, wiedzą mniej niż my. Nasi odbiorcy potrzebują podstawowej informacji, z czym w ogóle mają do czynienia, a my od razu wyskakujemy ze szczegółami, o których oni nie zdążyli jeszcze nawet pomyśleć.

  1. Zawalamy konstrukcję.

Pamiętacie, jak poloniści w szkołach katowali nas nieśmiertelną triadą: wstęp, rozwinięcie, zakończenie? Mój polonista z podstawówki wyliczył nam nawet procentowy stosunek poszczególnej części do całości… Wtedy wydawało mi się, że jest świrnięty, ale teraz bardzo jestem mu wdzięczna za tę konstrukcyjną obsesję: dzięki niej nie gubię się w tym, co chcę powiedzieć. Najpierw treściwie i w zarysie przedstawiam temat mojej opowieści, potem dodaję szczegóły (przy których nie wdaję się w dygresję właśnie dlatego, że wcześniej dokładnie określiłam, o czym chcę opowiedzieć), a na koniec wyciągam wnioski i zapraszam do ich wdrożenia w życie. Jasno, zwięźle i do rzeczy.

  1. Nie uważamy na język.

Wczoraj byłam na szkoleniu z social media. Prowadząca była świetna, miała olbrzymią wiedzę, ale ja zrozumiałam mniej, niż bym chciała. Z prostego powodu: prowadząca zapomniała, że mówi do absolutnych nowicjuszy. Jej język był bardzo fachowy, pełen słów, które bez trudu zrozumiałby każdy ekspert w tym temacie, a które dla nas stanowiły barierę nie do pokonania. Niewielki błąd, ale o kolosalnym znaczeniu. Jeśli potencjalny klient nie zrozumie, co mamy do zaoferowania, nigdy nie skorzysta z naszych usług. Tak samo, gdy dojdzie do wniosku, że mówimy zupełnie innym językiem.

  1. Zapominamy, z kim mówimy.

Jeden z naszych klientów, firma z rynku IT, którą znam od bardzo poważnej, superprofesjonalnej strony, zaskoczyła mnie ostatnio swoim ogłoszeniem o pracę: było zupełnie inne od jej wizerunku, z jakim miałam do czynienia dotychczas. Stylizowany na fan art jednej z najsłynniejszych geekowskich serii plakat naprawdę przyciągał wzrok, a odpowiedni język (z którego jako laik nie zrozumiałam nic, ale mój mąż tester był zaintrygowany) dodatkowo podkreślał pasję, jaką ma w sobie ich zespół. Bo grunt to rozumieć swojego odbiorcę.

  1. Nie jesteśmy sobą.

Na koniec najważniejsze: samo przestrzeganie zasad nie wystarczy, a wręcz może zaszkodzić. Dążąc do idealnego komunikatu za wszelką cenę, możemy zatracić nasz własny, indywidualny styl. A wtedy zamiast zaciekawić potencjalnego klienta i zarazić go naszą energią, zginiemy w morzu uładzonych, ale zupełnie nijakich informacji. Dlatego nasz język powinien nie tylko być zrozumiały dla innych, ale także oddawać to, kim jesteśmy i wokół jakich wartości budujemy naszą firmę.

 

To chyba najpowszechniejsze błędy, jakie popełniamy podczas komunikacji z klientem i przygotowywania wszelkich firmowych tekstów. Lista nie wyczerpuje wszystkich problemów, ale przecież od czegoś trzeba zacząć…